XTC - Black Sea
1980 Virgin
1. Respectable Street 3:37
2. Generals And Majors 4:04
3. Living Through Another Cuba 4:45
4. Love At First Sight 3:06
5. Rocket From A Bottle 3:30
6. No Language In Our Lungs 4:52
7. Towers Of London 5:24
8. Paper And Iron (Notes And Coins) 4:14
9. Burning With Optimism's Flame 4:15
10. Sgt. Rock (Is Going To Help Me) 3:56
11. Travels In Nihilon 6:56
„Black Sea” to pochodzący z 1980 roku album sztandarowych przedstawicieli nowej fali, brytyjskiej grupy XTC. Choć to właśnie w pudełku z napisem „new wave” przeważnie umieszcza się twórczość zespołu, uważniejsze przyjrzenie się jego dorobkowi zdradza, że Andy Partridge z kolegami starali się wymykać tak jednoznacznym klasyfikacjom. Ma w tym udział fakt ich niezliczonych inspiracji muzycznych, bardzo mocno zakorzenionych w klasycznych zespołach z czasów brytyjskiej inwazji i rejonów, w jakie zapuszczali się muzycy XTC na swoich płytach, począwszy od post-punka skończywszy na progresywnym barokowym popie. Omawiana płyta nie odpływa jednak aż tak daleko w swojej zawartości. Jest to jedna z najbardziej klasycznie nowofalowych pozycji w katalogu XTC. Czy to jednak oznacza że jest nudna? Bynajmniej, co można usłyszeć już od pierwszych utworów.
Styl zespołu określany często w prasie anglojęzycznej jako „quirky” słychać już w pierwszym numerze, rozpoczynającym się delikatnym pianinem, nagle przechodzącym w taneczny rytm z mocnym post-punkowym riffem. Na całym albumie to właśnie gitara rządzi – jednak nie przysłania pięknych melodii, w których zespół ujawnia swój popowy potencjał. W utworze otwierającym album, wokal Patridge’a uderza dość agresywnie, krytykując w tekście mieszczańską moralność, można by rzec „dulszczyznę”. Kolejny utwór, hitowy manifest antymilitarystyczny „Generals and Majors” nie traci pazura, rytm jest tu szybszy, bardziej taneczny, melodia jest za to dość beatlesowska. Może jednak kłuć w oczy nieco naiwny tekst – tu można wrócić do analogii do zespołu The Beatles i podobieństwa do czasami żenujących pacyfistycznych manifestów wypływających z ust Johna Lennona. W obu otwierających album piosenkach bardzo wyróżniają się także kojarzący się z nieco bardziej wygładzonym Gang of Four bas Colina Mouldinga i perkusja Terry’ego Chambersa.
Zespół nie przerywa dobrej passy na „Living Through Another Cuba”, zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej idealnie oddając paranoję życia w czasie zimnej wojny w cieniu perspektywy atomowej zagłady. Tę atmosferę idealnie tworzy brzmiący tu nieco maniakalnie, lecz wciąż bardzo melodyjnie wokal Andy’ego. „Love At First Sight” otwiera jeden z najlepszych riffów na albumie, doskonale łączący się z pulsującą sekcją rytmiczną. W „Rocket from The Bottle”, kontynuującym tematykę miłosną, zaskakuje podniośle brzmiące pianino, towarzyszące kolejnej świetnej partii gitary. W „No Language in Our Lungs” zespół zwalnia tempo. Utwór jest dużo spokojniejszy, jednak momentami przyspieszająca sekcja rytmiczna i stopniowo, coraz agresywniej brzmiąca gitara nie dają całkowitego wytchnienia. W podobne tony pod kątem muzycznym uderza kolejna kompozycja – „Towers of London”. Świetny jest tutaj tekst – przywołując nostalgiczne impresje z czasów świetności „Imperium nad którym nigdy nie zachodzi słońce”, rozlicza się z jego dziedzictwem.
Wraz z numerem „Paper And Iron” XTC wraca do bardziej post-punkowego brzmienia, tym razem z gitarą uderzającą w słuchacza „ścianą dźwięku” i wokalem w którym słychać zdenerwowanie na opisywane w tekście nudne życie pracownika w „białym kołnierzyku”. „Burning With Optimism’s Flames” zwraca uwagę kolejnym wbijającym się w ucho riffem i nagłymi zmianami tempa w refrenie. „Sgt. Rock” nie daje słuchaczowi wytchnienia od pierwszych taktów z piorunującym perkusyjnym otwarciem Chambersa i funkującym rytmem. W tekście znów mamy krytykę militaryzmu, tym razem z dużo ciekawszej, czysto żołnierskiej perspektywy. Ostatnia piosenka „Travels in Nihilon” zdecydowanie wyróżnia się na tle reszty. Zamiast szybko wpadającego w ucho riffu i dance-punkowego rytmu, instrumenty razem z wokalem starają się wprowadzić słuchacza w pewien rodzaj transu. Dobrze współgra to z tekstem inspirowanym antyutopią Alana Sillitoe’a pod tym samym tytułem. Utwór to jednak swego rodzaju eksperyment, moim zdaniem nie do końca udany, bowiem w ciągu siedmiu minut trwania utworu w wielu momentach był nużący.
Album mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim tym którzy po przesłuchaniu najpopularniejszych wydawnictw nowofalowych i post-punkowych wciąż spragnieni są nowych muzycznych wrażeń i chcą poznać coś nowego, co w swoim czasie nie było tak mocno doceniane jak inne zespoły z tego samego okresu. Zawieść się jednak mogą ci którzy szukaliby na tym albumie eksperymentów muzycznych. To jednak w gruncie rzeczy klasyczna nowa fala, w której piosenki mogą czasem brzmieć nieco podobnie, jakby tworzone według jednej formuły. Według mnie jednak to właśnie na „Black Sea” formuła ta została doprowadzona przez XTC do perfekcji. [9/10]
Jakub Krawiec
18.07.2024 r.