Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Ultravox - Vienna

Ultravox - Vienna
1980 Chrysalis

1. Astradyne    7:07
2. New Europeans    4:00
3. Private Lives    4:06
4. Passing Strangers    3:49
5. Sleepwalk    3:10
6. Mr. X    6:33
7. Western Promise    5:44
8. Vienna    4:52
9. All Stood Still    4:23

Ultravox był w 1979 roku na skraju likwidacji. Najpierw wytwórnia Island w 1978 roku postanowiła nie kontynuować współpracy z zespołem. Grupa wprawdzie sama sfinansowała trasę koncertową po USA w roku następnym, ale zakończyła się ona odejściem z zespołu lidera Johna Foxxa i gitarzysty Robina Simona. Wydawało się, że historia zespołu dobiegła końca. W tym czasie w Londynie szlaki przecierała jednak nowa estetyka modowa i muzyczna, która narodziła się w klubie Blitz. Jej częścią stał się projekt studyjny pn. Visage, w którym spotkali się klawiszowiec Ultravox Billy Currie i wokalista oraz gitarzysta Midge Ure. Panom tak świetnie się współpracowało, że Currie postanowił zaprosić Ure'a do Ultravox. Podobno muzycy od razu poczuli pozytywną energię, dzięki której uwierzyli, że Ultravox ma szansę przetrwać. W lutym 1980 roku panowie weszli do studia w Londynie i nagrali materiał na nową płytę. Album nazwany "Vienna" ukazał się w lipcu tego samego roku.

Kluczową rolę w osiągnięciu odpowiedniego brzmienia "Vienny" odegrał nie kto inny, jak Conny Plank, który wyprodukował ją w swoim studiu w Niemczech. Ten sam Plank, który pomógł Kraftwerk stworzyć ich charakterystyczne brzmienie syntezatorowe. Autorem fotografii na okładce płyty jest zmarły niedawno Brian Griffin, który później odpowiadał m.in. za najsłynniejsze okładki Depeche Mode. 

Album zaczyna się od stukającego dźwięku syntetycznego, w którego tle wolno pojawiają się przestrzenne pasaże syntezatorowe a w końcu uderza bit perkusyjny. Na plan pierwszy wysuwa się soczysty dźwięk syntezatora, który wytycza główną melodię "Astradyne". Ten długi, siedmiominutowy, instrumentalny utwór doskonale wprowadza w stylistykę albumu, z dominującymi syntezatorami o różnorodnej fakturze. W drugiej części nagrania syntezatorowe harmonie stają się bardziej chropawe i ostre, nie niwecząc przy tym romantycznego nastroju kompozycji.

„New Europeans” wyłania się wprost z "Astradyne" atakując mocnym riffem gitarowym, poprawionym po chwili tak samo drapieżnym akordem syntezatorowym. W tle słychać basowy puls syntezatora, są miarowe uderzenia perkusji Warrena Canna i melancholijny głos Midge Ure'a. Utwór jest dynamiczny i prący do przodu. Mimo niemal hard rockowego riffu gitarowego i chropawych syntezatorów, w tle pobrzmiewają również partie fortepianowe. Od spokojnego fortepianowego wstępu zaczyna się też "Private Lives", ale już po dwudziestu sekundach słyszymy dominujący ostry riff syntezatorowy wzmocniony gitarowym tłem. Dynamika utworu nabiera rozpędu dzięki perkusji Warrena Canna. Midge Ure śpiewa tym razem bardziej zdecydowanie i twardo. Cały czas powracają jednak partie fortepianowe a w tle pobrzmiewają syntezatorowe tła. Charakter kompozycji nadaje jednak wiodący, drapieżny riff syntezatorowy. Tak, to jest właśnie "nowy romantyzm". 

Dzięki "Passing Strangers" płyta nie traci nic na swojej dynamice. Utwór jest jednak łagodniejszy, Midge Ure śpiewa romantyczniej a tła syntezatorowe są bardziej stonowane. Znowu powracają gitarowe riffy, ale są bardziej schowane za główną melodią, którą wytyczają głos prowadzący Midge Ure'a i chórki Chrisa Crossa. 

Dzięki "Sleepwalk" płyta wyraźnie skręca w stronę kraftwerkową i futurystyczną. Głównym elementem utworu jest dynamiczny bit perkusyjny i pulsujący bas syntezatorowy, na który ponownie nakładają się drapieżne riffy syntezatorowe krążące we wszystkie strony. Ten schemat będzie jeszcze powracał wielokrotnie na płycie. Midge Ure śpiewa w "Sleepwalk" wyraźnie i dokładnie, ale tytułowy refren jest "dosadnie szeptany". "Mr. X" to już utwór w klasycznym kraftwerkowym stylu śpiewany w oszczędnej, nieco robotycznej manierze przez perkusistę Warrena Canna. Rytmiczny, mechaniczny bit automatu perkusyjnego, miarowy puls syntezatora i wijące się akordy syntezatorowe w tle. Ultravox to gra czy Kraftwerk?

"Western Promise" zaczyna się od wiercącego dźwięku syntetycznego, w tle którego słychać delikatne pasaże syntezatorowe, które z każdą sekundą nabierają mocy i wyrazistości. Rytm perkusyjny nadaje utworowi dynamiki, a wokół niego okręcają się syntezatorowe harmonie. W trzeciej minucie wchodzi chwytliwy, ale lekko "horrorystyczny" wokal Midge Ure'a oraz takie same efekty syntetyczne w tle. Nagranie jest aż gorące od dynamiki. Za chwilę kompozycja wraca do pierwotnego bitu perkusyjnego z okręcającymi się wokół niego akordami syntezatorowymi. I tak sytuacja powtarza się aż do finału, z którego wyłania się wolny, pulsujący rytm automatu perkusyjnego utworu tytułowego. 

Słynna "Vienna" okazała się największym brytyjskim przebojem zespołu osiągając drugie miejsce tamtejszej listy sprzedaży singli. W Belgii, Irlandii i Holandii utwór dotarł na sam szczyt. Na urok muzyki Ultravox odporne okazały się tylko Stany Zjednoczone, gdzie nie tylko ten utwór i płyta, z której pochodzi nie zostały zauważone. Ultravox nie odniósł tam nigdy najmniejszego sukcesu komercyjnego. 

Zamysłem autorów "Vienna" było stworzenie futurystycznego nagrania, które miało brzmieć, jakby zostało napisane przez romantycznego kompozytora z końca XIX wieku. I to udało się znakomicie. W kompozycji słyszymy niezwykłe połączenie dźwięków futurystycznych, klasycznego fortepianu i smyczków. Wszystko stworzone syntetycznie i według wówczas najnowocześniejszej recepty. Mimo upływu ponad czterdziestu lat moim zdaniem to nadal nieśmiertelny klasyk, choć mało ceniony przez młodsze pokolenia. Z mojego rozeznania wynika nawet, że większość roczników urodzonych po 1980 roku nie tylko nie kojarzy tego utworu, ale w ogóle nazwy Ultravox...

Płytę kończy "All Stood Still" o niemal punkowej dynamice i świdrujących riffach syntezatorowych oraz mocnych, hard rockowych partiach gitarowych. Ważnym elementem jest też dynamiczny bit perkusyjny oraz pulsujący bas syntezatorowy. Świetne zakończenie genialnej płyty. Ocena może być tylko jedna - najwyższa. 

Album był już kilka razy wznawiany na CD. Wydanie z 2000 roku przyniosło cztery utwory bonusowe i wideoklip "Vienna". Jako uzupełnienie umieszczono utwór "Waiting", pochodzący ze strony B singla Sleepwalk" a także "Passionate Reply" i  "Herr X", niemieckojęzyczną wersję utworu "Mr. X", które znalazły się wcześniej na maksisinglu "Vienna". Jest też "Alles Klar" ze strony B singla "All Stood Still".

Istnieje również dwupłytowa wersja "Vienna" z 2008 roku wydana w serii "Remastered Definitive Edition". Najbardziej atrakcyjna jest jednak edycja z 2020 roku, która ukazała się na czterdziestolecie albumu. Na to wydawnictwo złożyło się aż sześć krążków. Znajdziemy tutaj dysk z podstawową wersją płyty. Na drugim dysku jest nowy miks albumu wykonany przez Stevena Wilsona wraz z czterema dodatkowymi utworami ze stron B singli. Na trzecim dysku są oryginalne wersje utworów z drugich stron singli, wraz z wersjami singlowymi nagrań pochodzących z płyty a także nagrania koncertowe, w tym takie rarytasy jak: "Face to Face", "King's Lead Hat" czy "Keep Talking". Jest również dysk czwarty, na którym znajdziemy pierwotne wersje, w tym instrumentalne, nagrań, które znalazły swój ostateczny kształt na płycie "Vienna". 

Najbardziej ciekawy jest dysk piąty, na którym jest koncert zespołu z "St. Albans" z 1980 roku. W wykonaniu Midge Ure'a słyszymy tutaj utwory z repertuaru Ultravox z czasów Johna Foxxa - "Hiroshima Mon Amour", "Slow Motion" czy "Quiet Men". To, gdyby ktoś ktoś miał wątpliwości, czy Ultravox Foxxa łączy coś z Ultravox Midge Ure'a. Na deser jest jeszcze dysk szósty, tym razem DVD, z miksem przestrzennym albumu w wersji 5.1. Świetne wydanie, choć nie tanie. 

"Vienna" to płyta-pomnik nowego romantyzmu i klasycznego nowofalowego synth-popu. Dla mnie album nieśmiertelny, który pozostanie ze mną na zawsze. [10/10]

Andrzej Korasiewicz
07.05.2024 r.