Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

White Door - Windows

 

White Door - Windows
1983/2009 Cherry POP

01. Jerusalem
02 .Americana
03. Windows
04. In Heaven
05. Love Breakdown
06. Where Do We Go From Here
07. School Days
08. Behind The White Door
09. Love Breakdown Instrumental
10. Way Of The World (w rzeczywistości "Extra")
11. Kings Of The Oriental (Kings of the Orient)
12. New Jealousies
13. Flame Of My Heart (Flame In My Heart)

Tego nikt się nie spodziewał. Płyta mało znanego brytyjskiego tria, wylansowana w Polsce przez Tomasza Beksińskiego, po 26 latach ukazała się po raz pierwszy na CD! W swoim czasie White Door nie odniosło żadnego sukcesu, nie miało przeboju a płyta na świecie przeszła niezauważona. Wygrzebał ją natomiast Tomasz Beksiński, który zachwycił się nią i lansował niemiłosiernie w Romantykach Muzyki Rockowej. Według Beksińskiego White Door było uosobieniem new romantic i jedną z najlepszych płyt w tym stylu. Wówczas nie bardzo byłem w stanie zrozumieć zachwyt Beksińskiego nad White Door. Płyta "Windows" wydawała mi się bezbarwna i nudnawa. Nie było na niej ani niczego wyraźnie przebojowego, ani żadnego soczyście syntezatorowego. Muzyka z debiutanckiej i jedynej zarazem płyty Brytyjczyków subtelnie lała się z głośników i trzeba było naprawdę znaleźć w tej muzyce coś specjalnego, co mnie wyraźnie umykało. Miłe dla ucha było jedynie  futurystyczne brzmienie oparte o syntezatory.

Jak dzisiaj postrzegam White Door? Słucha mi się tej muzyki przyjemnie. Z jednej strony brzmienie zestarzało się, ale z drugiej zestarzało się w mniejszym stopniu niż pozycje, które kiedyś podobały mi się bardziej. Subtelność i delikatnośc syntezatorowych pasaży dodały po latach muzyce White Door doniosłości. Mimo jej melodyjności, brakuje na płycie chwytliwych przebojów, ale to nie one decydowały o wyjątkowości "Windows". Noworomantyczny synth-pop Brytyjczyków jest wciągający i nie brzmi tandetnie. Trudno mi jednak wyróżnić konkretne kompozycje znajdujące się na płycie. Większość jest do siebie bliźniaczo podobna. Nadal  trudno mi uznać "Windows" za ponadczasowe arcydzieło. Jest to muzyka skierowana do fanów synth-popowych brzmień z lat 80. i  do nikogo więcej. 

Kim byli ludzie tworzący White Door? Zespół założyło trzech muzyków znanych z występów w progrockowej formacji Grace. Wokalnie udzielał się Mac Austin a bracia Harry i John Davisowie grali na flecie i syntezatorze. Gdy pod koniec lat 70. na Wyspach przeszła rewolucja punk rockowa, a macierzysta formacja Grace nie odnosiła sukcesów, panowie postanowili spróbować czegoś nowego. Tak narodził się pomysł na utworzenie formacji syntezatorowej. Na brzmienie grupy miał duży wpływ producent Andy Richards, który dzięki płycie "Windows" przeszedł swoisty chrzest bojowy. Później znany był z produkcji płyt takich wykonawców jak: Frankie Goes To Hollywood, George Michael, Wet Wet Wet, Grace Jones czy Pet Shop Boys. W 1983 roku "Windows" ujrzało światło dzienne nakładem wytwórni Clay Records. Płyta zebrała kilka dobrych recenzji, ale zachwytów nie było. Ponieważ jednak Clay nie miał pieniędzy na promocję singli White Door, płyta i zespół przeszły całkowicie niezauważone przez publiczność. Muzycy zakończyli działalność pod szyldem White Door i wrócili do koncertowania pod nazwą Grace oraz do grania prog rocka... Tak w skrócie wygląda historia zespołu White Door, który wśród fanów i kolekcjonerów nagrań z epoki new romantic ma status kultowego. Niewielu spodziewało się tego, że ktoś wyda płytę zespołu-efemrydy, który wydawało się, znany jest tylko w Polsce dzięki Beksińskiemu. A jednak...

Minusem wydawnictwa są błędy w tytułach piosenek na okładce. Zamiast "Flame In My Heart" widnieje "Flame Of My Heart" a tytuł "Kings of the Orient" Cherry POP przerobiło na "Kings Of The Oriental". Znacznie poważniejszym błedem jest umieszczenie zamiast utworu "Way Of The World" nagrania "Extra". Tzn. dobrze, że w ramach bonusu znalazł się utwór "Extra", tylko nie wiedzieć czemu na okładce płyty jest błednie opisany jako "Way Of The World", którego skądinąd na płycie nie ma wcale. Co zresztą jest kolejnym minusem wydawnictwa. Cieszy wprawdzie obecność pięciu bonusów, ale martwi brak wszystkich utworów z singli oraz wspomniane błedy.

Mimo tych usterek, kolekcjonerzy z pewnością z przyjemnością wyłożą na płytę kilkadziesiąt złotych, zamiast kilkuset złotych, które dotychczas wydawali na pirackie i amatorskie reedycje kompaktowe płyty, które krążyły przez wiele lat na aukcjach internetowych. [8/10]

Andrzej Korasiewicz
14.01.2010 r.