Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Wieże Fabryk - Koncert Aurora 2007

Wieże Fabryk - Koncert Aurora 2007
2007 wyd. własne

1. Wariatka
2. Litzmannstad
3. Wojna
4. Mikrofony
5. Życie
6. Słowa
7. W kinie
8. Deszcz
9. Światła
10. Omijam
11. Po co?
12. Nędza

Od ostatniego wydawnictwa Wież Fabryk minęły ponad cztery lata. W międzyczasie nastąpiła zmiana na stanowisku basisty. Istotne jest jednak to, że fani wreszcie doczekali się nowego, oficjalnego bootlegu łódzkich strażników zimnofalowej tradycji.
 
Lubię Wieże Fabryk i prawdopodobnie mógłbym pisać o nich w samych superlatywach. Jednakże zespół prosił mnie o jak najbardziej obiektywną i konstruktywną ocenę materiału utrwalonego na „Koncert Aurora 2007” - spróbuje sprostać temu zadaniu.

Tytułem wstępu kilka słów o szacie graficznej. Płyta jak zwykle bardzo estetycznie opakowana (pudełko slim DVD, wkładka z tekstami i nadruk na płycie). Projekt graficzny autorstwa Tomasza Kaczkowskiego - wokalisty WF (http://www.monoteka.com/). Ascetyczny i elegancki - bardzo trafnie oddaje ducha muzyki.

Początek płyty fantastyczny - Wieże live to energia i sugestywny przekaz. Utwory takie jak „Wariatka”, „Po co”, „Wojna”, „W kinie” uważam za absolutne perełki. Aż chce się wziąć kamień ( i butelkę z benzyną?) i rzucać. Choć tak naprawdę nie do końca wiadomo, w kogo i dlaczego. Nie ma to jednak większego znaczenia - wiadomo przecież nie od dziś - „Punk is Dead”! Liczy się to, że gdy Teka skanduje „Przechodzę z wojny do wojny”, to ja dokładnie tak się czuję.

Słychać, że cztery lata przerwy wyszły zespołowi na dobre. Przekaz i wokal zyskały na mocy - wykrzyczane teksty potrafią porwać, czego najlepszym dowodem są słyszalne na krążku reakcje publiczności. Wieże AD 2007 są odrobinę mniej zimnofalowe - więcej w tym wszystkim punkowego pazura, co można postrzegać zarówno jako pozytyw, jak i negatyw. Materiał z pewnością jest bardziej koncertowy, ale sama muzyka straciła nieco klimat. Po upływie 25 minut zaczynają się małe schody. To, co stanowi o sile Wież, zaczyna niespodziewanie nużyć. Odrobinę zamknięta forma i swego rodzaju patent na piosenki staje się męczący. Łatwo wychwycić, iż kilka utworów zaczyna się bardzo podobnie, przez co wkrada się tu zupełnie niechciana monotonia. Szkoda. Myślę, że brakuje tej płycie kilku piosenek pokroju „W kinie” - więcej niepokoju, a trochę mniej „naparzania”. Z drugiej strony, płyta jest zapisem koncertu, więc ciężko winić zespół za to, iż postawił na ostrzejsze i skoczniejsze utwory.

Podsumowując: żałuje, że nie mogłem być uczestnikiem wydarzenia uwiecznionego na tej płycie. Pozostało mi obejść się smakiem. Zapewniam jednak, że to bardzo miłe uczucie i zachęcam do przetestowania nowych Wież Fabryk na własnych uszach. [8/10]

Mariusz Łuniewski [Void]
03.07.2007 r.