Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Republika - Nieustanne tango

Republika - Nieustanne tango
1984 Polton

1. Nieustanne tango    5:24
2. Psy Pawłowa    4:15
3. Na barykadach walka trwa    4:19
4. Hibernatus    4:14
5. Zróbmy to (teraz)    3:15
6. Wielki hipnotyzer    4:45
7. Obcy astronom    5:14
8. Fanatycy ognia    3:27
9. Poranna wiadomość    4:22

W połowie lat 80. moją ulubioną stylistyką był "new romantic" i synth-pop. Ale muzyki zacząłem słuchać tak naprawdę od polskiego rocka, który wtedy święcił prawdziwe triumfy. W 1983 roku (a może było to na Gwiazdkę 1982 roku?) dostałem w prezencie od rodziny stereofoniczny "adapter" Unitry (czerwony z czarnymi głośnikami) oraz dwie płyty winylowe - TSA "Live" i Perfect "Live". Jeszcze przed tym prezentem zacząłem słuchać Listy przebojów Programu Trzeciego. Najpierw nieregularnie, bez jakiegoś większego zaangażowania. Dopiero, gdy usłyszałem muzykę ze stereofonicznej płyty winylowej, to lekko "odpłynąłem". TSA i Perfect nie do końca było tym, co mnie kręciło, ale i tak polubiłem tę muzykę. Zarówno do TSA, jak i do pierwszych płyt Perfectu sentyment mam do dzisiaj. To co mnie jednak tak naprawdę zachwyciło to była płyta Republiki "Nowe sytuacje" oraz Maanam "Nocny patrol" [czytaj recenzję >>] . Do dzisiaj są to moje ulubione płyty polskiego rocka. Obu albumów słuchałem w kółko aż do ich zdarcia i nadal często do nich wracam. "Nowe sytuacje" niestety zaczęły mi w końcu w jednym miejscu przeskakiwać, co przez jakiś czas utrwaliło się na tyle w mojej głowie, że później tego przeskoku mi nawet brakowało ;). Podobnie miałem również z płytą Klausa Mittfocha. W każdym razie muzyka od tego momentu stała się czymś ważnym w moim życiu i mimo upływu 40 lat nadal jest.

To właśnie Republika jako pierwsza stała się dla mnie najważniejsza w rozpoczynającym się właśnie moim nastoletnim życiu, zanim w większej dawce usłyszałem Ultravox, Classix Nouveaux czy Depeche Mode. Nie mówiąc już o The Cure, który przyszedł kilka lat później. "Nowe sytuacje" były czymś tak niezwykłym, że nie mogłem uwierzyć, że taka muzyka w ogóle może w ówczesnej komunistycznej Polsce powstać. Nie chodziło tylko o samą muzykę, ale również o okładkę i całą warstwę wydawniczą. Rozkładana, albumowa okładka w biało-czarne pasy, rozkładana wkładka z tekstami, również na tle biało-czarnych pasów, wszystko było dokładnie przemyślane i nieźle wydane. Czuć było, że to nie tylko zwykła płyta z muzyką i jest w tym jakiś szerszy przekaz. Przekazu wtedy do końca nie rozumiałem, ale za to byłem zachwycony muzyką na "Nowych sytuacjach". Nie było tam wprawdzie znanych z radia przebojów, jak "Biała flaga", ale przecież "Śmierć w bikini" czy "Arktyka" w niczym nie ustępowały "Telefonom" czy "Kombinatowi" i też stały się wielkimi hitami. W gruncie rzeczy podobały mi się bardziej od tych przedalbumowych. Bezkonkurencyjna była tylko "Biała flaga". "Nowe sytutacje" to był cios. Dzięki niemu zrozumiałem, że muzyka może być czymś więcej niż tylko zwykłą rozrywką. A jednocześnie przebojów i rozrywki nie wyklucza. Alternativepop? :)

Pod koniec 1983 roku w Trójce pojawił się nowy utwór Republiki, którego nie było na "Nowych sytuacjach". Jasne było, że mamy do czynienia z nowym materiałem zespołu. Nagranie pt. "Nieustanne tango" 3 grudnia 1983 roku zadebiutowało od razu na 3. miejscu LP3, by po tygodniu znaleźć się na najwyższym stopniu podium, gdzie w sumie spędziło cztery tygodnie. Od początku było słychać, że wówczas nowa muzyka Republiki brzmi trochę inaczej. To nie jest już tak prosta, szorstka i zdecydowana twórczość jak wcześniej. Na "Nieustannym tangu" słychać więcej finezji, bardziej wygładzoną produkcję, ale mimo wszystko utwór brzmi nadal jak Republika. To nie było odejście od dotychczasowego brzmienia, ale jego rozwinięcie. W 1984 roku na liście Trójki pojawiły się kolejne nowe nagrania Republiki: "Kurtyna" (3. miejsce), "Obcy astronom" (pięć razy na 1. miejscu), "Poranna wiadomość" (raz na 1. miejscu). Mniej więcej w tym czasie ukazała się też płyta pt. "Nieustanne tango", która jednak została wytłoczona w niskim nakładzie i była praktycznie niedostępna w sklepach. W 1984 roku nie udało mi się jej kupić.

Miałem pozgrywane z radia wszystkie przeboje z płyty, ale album udało mi się nabyć dopiero w 1985 roku z rynku wtórnego metodą wymiany barterowej. Nie pamiętam już ile płyt winylowych i jakie za nią dałem, a może były to komiksy - najlepsze środki płatnicze, które wówczas posiadałem. Gdy jednak już wszedłem w posiadanie "Nieustannego tanga" to przeżyłem wielki zawód jakością poligrafii. Myślałem wręcz, że trafił mi się jakiś zły, wyjątkowo zniszczony a może wybrakowany egzemplarz. Okładka nie tyle była matowa, co była niewiele grubsza od papieru toaletowego i takiej jakości. Fatalny wygląd okładki był potężnym minusem "Nieustannego tanga". Płyty nie zamierzałem zwracać, bo najważniejsza dla mnie była sama muzyka, która się na niej znajdowała. Jak się później okazało jakość wydawnictwa to nie była kwestia jedynie mojego ezgemplarza, ale takie "cudo" zostało wydane przez Polton. Dodatkowo album ukazał się w bardzo małym nakładzie 46 tysięcy egzemplarzy i stąd wynikały jego braki na rynku. Wszystko to było spowodowane zmianą dyrektora firmy Polton, a co za tym idzie, zmianą polityki firmy, czyli tzw. "czynnikami wyższymi". Zespół nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Na szczęście muzyka, którą znalazłem na płycie wynagrodziła wszystkie niedostatki wizualne okładki.

W grudniu 1984 roku na listę trafił utwór pt. "Psy Pawłowa" (dwa razy na 1. miejscu), który przebywał tam do marca 1985 roku. Mniej więcej wtedy dopiero nabyłem płytę i usłyszałem ją w całości. Z dziewięciu kompozycji znajdujących się na niej znałem już pięć. Nowe dla mnie były tylko: "Na warykadach walka trwa", "Hibernatus", "Wielki hipnotyzer" i "Fanatycy ognia". Fakt, że album w całości poznałem, gdy większość utworów była już przeze mnie osłuchana i znana na pamięć, spowodował, że trudno mi było początkowo "Nieustanne tango" traktować jak zwartą całość. A przecież Ciechowski nie robił niczego przypadkowo i układ płyty jest taki, a nie inny dlatego, że tak zaplanował lider zespołu. Mimo wszystko "Nieustannego tanga" na początku słuchałem jak zbioru znanych mi już hitów oraz tych kilku słabszych numerów, których wcześniej nie znałem a które, jak mi się wydawało wówczas, odbiegają od poziomu hitów. Dopiero po wielu przesłuchaniach zacząłem traktować album bardziej integralnie. Moja historia to kolejny przyczynek do tematu: jak braki towarowe w socjalistycznej gospodarce planowej wpływają na życie ludzkie, w tym przypadku nastolatka i odbiór przez niego muzyki :).

Płytę zaczyna gwar rozmów, śmiechy oraz dźwięk obijającego się o siebie szkła, na które wchodzi rytm tanga oraz melodeklamowany początkowo głos Ciechowskiego, który brzmi jak komunikat na temat tego, co dzieje się w lokalu gastronomicznym. Z czasem utwór nabiera cech nowofalowych, bardziej charakterystycznych dla Republiki znanej z "Nowych sytuacji". Dzięki drugiemu nagraniu pt. "Psy Pawłowa" wydaje się, że wszystko wraca do normy znanej z debiutu. To nagranie jest najbardziej w republikańskim, surowym i nowofalowym stylu. Kolejne dwa utwory ze strony A: "Na barykadach walka trwa" i "Hibernatus", które są ze sobą połączone, dowodzą jednak, że nic z tego. W obu słyszymy dźwięki elektroniki, w tym automatu perkusyjnego, co już samo w sobie powoduje, że następuje zerwanie z post-punkowym brzmieniem "Nowych sytuacji". O ile "Na barykadach walka trwa" brzmi bardzo intrygująco, o tyle "Hibernatus" wydawał mi się zawsze nieco infantylny, zwłaszcza w warstwie lirycznej. Rozpoczynający stronę B płyty "Zróbmy to (teraz)", to znany już wcześniej z Listy przebojów Programu Trzeciego utwór pt. "Kurtyna". Mimo republikańskiej werwy, prostej, krótkiej i szybkiej, ale nieco nerwowej rytmiki a także klasycznej republikańskiej artykulacji z przebojowym refrenem, utwór odbiega nieco jakością np. od "Psów Pawłowa". 

"Wielki hipnotyzer" znowu zaczyna się wyraźnym bitem automatu perkusyjnego, nad którym dominuje gitara basowa Pawła Kuczyńskiego. Kontrolę nad utworem szybko przejmuje jednak wokal Ciechowskiego, który z jednej strony jest nieco histeryczny, ale z drugiej mroczny, co sprawia, że nagranie brzmi niepokojąco i tajemniczo. Doskonale komponuje się to z następnym, prawdopodobnie najlepszym na płycie utworem pt. "Obcy astronom". Delikatny motyw klawiszowy przechodzi w pulsujący, miarowy rytm perkusji, wspomagany basem, następnie dołącza śpiew Ciechowskiego, który wraz z tekstem kształtuje całe nagranie. W dalszej części utworu dochodzą jeszcze gitarowe riffy Krzywańskiego, które dodają kompozycji odrobiny chaosu. Po "Astronomie" jest świetny, dynamiczny, z drapieżnym śpiewem Ciechowskiego utwór pt. "Fanatycy ognia". Nagranie trochę stopuje chórek, który przygasza drapieżność kompozycji. Wszystko kończy finalne odliczanie "Porannej wiadomości", które jest świadectwem ówczesnych mrocznych czasów po stanie wojennym. Płyta zaczyna się od kawiarnianego gwaru a kończy odliczaniem jakby do startu rakiety balistycznej. Signum temporis.

"Nieustanne tango" to niezwykle udana kontynuacja płyty debiutanckiej Republiki, świadcząca o rozwoju Ciechowskiego i całego zespołu. Słychać w muzyce Republiki, że grupa poszerzyła swoje horyzonty i zmierza w nowym kierunku. Piszę o grupie, ale jej siłą napędową był Grzegorz Ciechowski, który zresztą zaczął z czasem utożsamiać zespół z sobą. Niestety, ale przez to, kolejnego albumu Republiki w klasycznym składzie z Kuczyńskim już nie było. Nowy materiał, który w 1985 roku grany był już na koncertach zespołu i miał się ukazać jako trzeci album Republiki, Ciechowski nagrał ostatecznie w 1986 roku z muzykami sesyjnymi jako Obywatel G.C [czytaj recenzję >>] . "Nieustanne tango" jest łącznikiem między "Nowymi sytuacjami" a "Obywatelem G.C.". Słychać tutaj jeszcze republikański, bardziej surowy styl formacji, ale lider wyraźnie wyrywa się już w nowe muzyczne rejony, które chce bez żadnego skrępowania badać i próbować. W efekcie powstała płyta, która nie jest tak spójna stylistycznie jak debiut, co może być poczytane przez niektórych za jej zaletę a przez innych za mały minus. U mnie to zawsze był mały minus, co nie przekreśla tego, że mamy do czynienia z nadal doskonałym albumem. [9.5/10]

Andrzej Korasiewicz
17.09.2024 r.