Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Tears For Fears - The Hurting

Tears For Fears - The Hurting
1983 Mercury

1. The Hurting    4:17
2. Mad World    3:46
3. Pale Shelter    4:24
4. Ideas As Opiates    3:46
5. Memories Fade    5:05
6. Suffer The Children    3:52
7. Watch Me Bleed    4:19
8. Change    4:14
9. The Prisoner    2:55
10. Start Of The Breakdown    5:01

Tears For Fears to zespół "drugiego rzutu" synth-pop. W pierwszym byli: Ultravox, Gary Numan, The Normal, The Human League, OMD, Visage. Na fali popularności Gary Numana i jego singli "Are 'Friends' Electric?" (1979) oraz "Cars" (1979) a następnie w latach 1980-81 singli "Fade to Grey" Visage, "Vienna" Ultravox oraz OMD "Messages", "Enola Gay", "Souvenir" rozpętał się prawdziwy szał na muzykę syntezatorową. Rozsadnikiem była Wielka Brytania, gdzie wspomniani naśladowcy niemieckiego Kraftwerk zaprowadzili muzykę synth-pop pod strzechy. Skorzystał na tym też sam Kraftwerk, który zupełnie dla siebie niespodziewanie odniósł w 1981 roku największy sukces komercyjny dzięki wznowieniu singla z 1978 roku z utworem "The Model". Utwór, który w 1978 roku przeszedł niemal niezauważony, w 1981 roku dotarł na szczyt brytyjskiego zestawienia najlepiej sprzedających się singli. Wśród formacji, które odwoływały się już nie do niemieckich protoplastów, ale do brytyjskich formacji synth-pop był duet Tears For Fears.

Roland Orzabal i Curt Smith byli zafascynowani nagraniem Gary'ego Numana "Are 'Friends' Electric?" (1979) oraz twórczością takich zespołów jak: Orchestral Manoeuvres in the Dark (OMD), The Human League a także Depeche Mode, który pojawił się pod koniec pierwszej fali brytyjskich formacji synth-popowych. Orzabal i Smith również chcieli tak grać, dlatego założyli zespół, który ostatecznie przyjął w 1981 roku nazwę Tears For Fears. Mimo że główny jego trzon stanowili obaj panowie, to ważnym muzykiem, który również stał się częscią grupy był Ian Stanley. Stanley nie tylko został klawiszowcem formacji, ale dysponował również sprzętem, który pozwalał nagrywać muzykę na ośmiu ścieżkach. Dzięki temu duetowi po nagraniu dwóch utworów demonstracyjnych ("Suffer the Children", „Pale Shelter”) udało się podpisać kontrakt z wytwórnią Mercury a następie wydać oba utwory w postaci singla. Pierwszy z nich pt. "Suffer the Children" ukazał się już w listopadzie 1981 roku a na początku 1982 roku drugi „Pale Shelter”. Oba nagrania nie odniosły jednak sukcesu w Wielkiej Brytanii, nie trafiły nawet do pierwszej setki listy singli. „Pale Shelter” zauważony został natomiast w Kanadzie, gdzie znalazł się w top 20 kanadyjskiej listy singli.

Wszystko zmieniło się we wrześniu 1982 roku dzięki trzeciemu singlowi pt. "Mad World", który szturmem zdobył rynek docierając do 3. miejsca brytyjskiej listy singli. Utwór zdobył także popularność w innych krajach o czym świadczą: 12. miejsce listy przebojów w Australii, 21. miejsce w Niemczech, 6. w Irlandii, 25. w Nowej Zelandii czy osiągnięcie top 100 we Francji. Sukces powtórzył również kolejny singiel pt. "Change" wydany w styczniu 1983 roku, który dotarł do 4. miejsca brytyjskiej listy singli, odnotowany został również w innych krajach, w tym po raz pierwszy w USA, gdzie znalazł się w top 100 singli. Na fali tej popularności wydano w kwietniu 1983 roku ponownie nagrany utwór "Pale Shelter", który tym razem osiągnął 5. miejsce brytyjskiej listy przebojów, dobrze poradził sobie też w Niemczech czy Irlandii. Z małym opóźnieniem Tears For Fears dotarł również do komunistycznej Polski. "Change" trafił na Listę przebojów Programu Trzeciego już w marcu 1983 roku, gdzie osiągnął 9. miejsce. Gorzej poradził sobie utwór "Pale Shelter", który dotarł do 16. miejsca LP3. W międzyczasie w marcu 1983 roku ukazała się debiutancka płyta Tears For Fears "The Hurting".

Na płycie, oprócz singli "Mad World" i "Change", znalazły się ponownie nagrane dwa wczesne single grupy "Suffer the Children" i „Pale Shelter”. Ten drugi, wydany na singlu w nowej wersji w praktyce promował płytę. Album z miejsca podbił Wielką Brytanię docierając na szczyt zestawienia najlepiej sprzedająych się albumów. Był również w czołówce sprzedaży w innych krajach (Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Holandia, Niemcy, Francja) a także trafił do top 100 amerykańskiego Billboardu. Ale podbój Ameryki był dopiero przed grupą. Oprócz tych oszałamiających sukcesów komercyjnych płyta była również wartościową propozycją artystyczną.

Trzeba zaznaczyć, że Tears For Fears grało od początku inaczej niż zespoły pierwszej fali synth-popu. To nie była surowa muzyka syntezatorowa osadzona w nowej fali i post-punku, ale lśniący, efektowny synth-pop, świetnie wyprodukowany, pozbawiony wszelkich chropowatości i zgrzytów. Nic dziwnego, że grupa zdobyła taką popularność a kolejni wykonawcy starali się grać w podobnym duchu. Dotyczyło to również grup z pierwszej fali synth-popu, takich jak: OMD, Ultravox czy The Human League, którzy porzucili swoje eksperymentalne podejście do elektroniki i skupili się na tworzeniu łatwo wpadających w ucho przebojów. Pierwszym, który poszedł tą drogą był The Human Leage, którego płyta "Dare" (1981) [czytaj recenzję >>] wytyczyła ten kierunek. Tears For Fears był jednym z wykonawców, który nim podążył, ale nie ograniczył się jedynie do produkowania hitów. To że muzyka na "The Hurting" pozbawiona jest chropowatości, nie znaczy, że zawsze jest prosta i łatwa. Poza wpadającymi w ucho przebojami jest tu też nieco eksperymentalny utwór "The Prisoner", czy kompozycja "Ideas As Opiates", która poza intrygującą elektroniką ma też świetną, o nieco soulowej barwie, wokalizę Rolanda Orzabala. 

Obaj wokaliści na płycie po równo dzielą się utworami, a w tytułowym "The Hurting" śpiewają razem. Śpiew Curta Smitha słychać w największych przebojach: "Mad World", "Pale Shelter", "Change". Tonacja jego głosu jest wyższa, ale wydaje się, że jego zakres jest węższy niż w przypadku głosu Orzabala. Moim zdaniem jednak bardziej odpowiada synth-popowemu brzmieniu Tears For Fears. Smith śpiewa delikatniej, bardziej zwiewnie. Zawsze bardziej podobały mi się utwory śpiewane przez Smitha. Roland Orzabal ma niższy głos a jego barwa jest "ciemniejsza" i bardziej soulowa. Z drugiej strony słychać, że wokalista potrafi więcej z tym głosem zrobić i ma większe możliwości jego frazowania. Połączenie sił i możliwości wokalnych obu panów dało jednak wyjątkowy efekt. Dzięki temu powstała płyta, która zwraca uwagę nie tylko syntetyką, ale również różnorodnością i jakością samych kompozycji a także ich wykonaniem. 

Choć za same kompozycje odpowiada Roland Orzabal, który jest ich autorem, to jednak album zawdzięcza wiele wspólnej pracy jego, Smitha oraz współproducentów: Chrisa Hughesa i Rossa Culluma. Już od tytułowego nagrania rozpoczynającego płytę słychać ogrom pracy, którą panowie włożyli w jego nagranie. Dominująca elektronika miesza się z dźwiękami gitary rytmicznej, pulsującym basem oraz wieloma trudno identyfikowalnymi odgłosami, które budują wielowarstwową strukturę kompozycji. Zaraz na początku płyty mamy dwa wielkie hity - "Mad World" i "Pale Shelter" - a następnie wspomniany już "Ideas As Opiates", który prowadzi album w stronę art popu. Piąty na płycie "Memories Fade" kontynuuje tę ścieżkę. Utwór niewiele ma wspólnego z synth-popem i zapowiada to, czym Tears For Fears stanie się na dalszej drodze, szczególnie, gdy Tears For Fears stanie się solowym projektem Orzabala. Nagranie jest rodzajem pięknego, nieco hymnowego art-popu/sophisti-popu z partią saksofonu i brawurowym śpiewem Orzabala, który pokazuje swoje możliwości wokalne. Utwór mogłoby z powodzeniem znaleźć się na którejś z solowych płyt Petera Gabriela, albo na "Raoul and the Kings of Spain" (1995). 

"Suffer The Children" zaczyna się pulsującym brzmieniem syntezatora basowego z delikatnymi, przestrzennymi partiami klawiszowymi w tle, na które wchodzi soulowy, nieco nosowy śpiew Orzabala a następnie dynamiczny bit perkusyjny. W nagraniu słychać trochę syntetycznych smaczków dźwiękowych w tle, ale dominuje soulowy wokal Orzabala. "Suffer The Children" to pierwszy singiel Tears For Fears z 1981 roku, ale tutaj został ponownie nagrany. W końcówce utworu chórek wykonuje Caroline Orzabal, ówczesna żona Rolanda. "Watch Me Bleed" to kolejna kompozycja, która pokazuje jak zabrzmi Tears For Fears w przyszłości. Wprawdzie słychać tutaj również syntezatorowe tła, ale są one skromne i dostosowane do art-popowej wymowy całości, która zdominowany jest soulową barwą głosu Orzabala. Dopiero singlowy "Change" powoduje, że wraca poczucie, że mamy do czynienia z wykonawcą synth-pop. Dominująca syntetyka nie jest przykryta śpiewem Smitha, który swoim głosem jedynie uzupełnia kompozycję, nie dominując jej, ale stając się jej częścią. Ale i w przypadku tego przeboju nie mamy do czynienia z prostym hitem, a z wieloma warstwami różnorodnych dźwięków, które łączą się w sobie w niemal doskonałą całość. Dopełnia ją chwytliwy refren.

"The Prisoner" zaczyna się niepokojąco i nieco psychodelicznie a dalej jest jeszcze ciekawiej. W utworze śpiewa Smith, dzięki czemu jego głos nie dominuje kompozycji. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj eksperymentalne efekty syntetyczne, w tym specyficzny dźwięk sygnałowy, który kojarzy mi się z niektórymi motywami znanymi z płyty "Architecture and Morality" OMD [czytaj recenzję >>] . Świetny utwór, który zaostrza apetyt na więcej. A przecież zbliżamy się już do końca płyty. W finałowym "Start Of The Breakdown" powraca Orzabal na wokalu, który ponownie przytłacza syntetyczną warstwę nagrania skupiając uwagę słuchacza na swoim głosie. W przypadku tego utworu ten kontrast jest jednak ciekawy, bo warstwa instrumentalna też ma swoje pięć minut. Dzięki temu dominujący wokal Orzabala ciekawie współgra z warstwą instrumentalną kompozycji. To dobre i ciekawe zakończenie niezwykle interesującego albumu. 

Wbrew moim dawniejszym przekonaniom "The Hurting" nie jest płytą czysto syntezatorową i elektroniczną. Tears For Fears od początku był bytem oddzielnym i choć, szczególnie dzięki przebojowym singlom, przynależał początkowo do sceny synth-pop, którą się inspirował, to jednak tworzył już grunt pod własną muzykę, która należy do etykiety "Tears For Fears". Gdy uważniej wsłuchałem się w płytę, a kiedyś sądziłem, że znam ją niemal na pamięć, nie dziwi mnie już wolta stylistyczna, która nastąpiła później a która w najbardziej widoczny sposób objawiła się na płycie "The Seeds of Love" (1989). Tak naprawdę ziarna tej muzyki są już na "The Hurting". "Songs from the Big Chair" było kolejnym krokiem w odejściu od synth-popowych korzeni, ale późniejsza twórczość Tears For Fears nie powinna nikogo dziwić już w kontekście albumu debiutanckiego. "The Hurting" to zbiór świetnych, urozmaiconych kompozycji, na którym znaleźć można zarówno soczyste przeboje synth-pop, jak i inteligentny art-pop, w którym można się rozsmakować. Mimo że jest to płyta debiutancka, to zupełnie tego tutaj nie słychać. Album brzmi dojrzale, choć dzięki singlowym hitom jest tutaj też młodzieńcza energia i radość. Obok "Songs from the Big Chair" (1985) to nadal mój ulubiony album zespołu. [9.5/10]

Andrzej Korasiewicz
11.09.2024 r.