VNV Nation - Construct
2025 Anachron Sounds
1. Hymn 02:24
2. The Spaces Between 04:43
3. Station 21 05:43
4. By Your Side 04:49
5. Nothing More 05:30
6. Save Me 05:29
7. Close to Heaven 07:09
8. Silence Speaks 05:08
9. On Other Oceans 06:05
10. Frontier I + II 07:28
Ronan Harris przyszykował prawdziwą ofensywę nowej muzyki VNV Nation w 2025 roku. Lidera VNV aż tak rozsadza energia i ilość pomysłów, że oprócz właśnie wydanego albumu "Construct", który trwa prawie godzinę, w tym roku zapowiadane jest również drugie wydawnictwo pt. "Destruct". A przecież poprzednia płyta pt. "Electric Sun" ukazała się ledwie dwa lata temu. W drugiej dekadzie XXI wieku częstotliwość wydawania nowych płyt VNV Nation wyraźnie osłabła. A tymczasem w trzeciej dekadzie z głowy Harrisa zaczyna wylewać się nowa muzyka niemal jak z wulkanu. Czy jednak ilość idzie w parze z jakością?
Bardzo podobała mi się ścieżka twórczości VNV obrana na "Noire" (2018), która była kontynuowana na "Electric Sun" (2023) [czytaj recenzję >>]. Choć mieszanie dynamicznych, bitowych utworów z powolnymi i pompatycznymi występowało w muzyce VNV niemal od samego początku działalności zespołu, to jednak przez lata zmieniały się proporcje. Początkowo w muzyce VNV przeważał wyraźnie zaznaczony bit i szybkie tempa. Elementy patosu były jedynie uzupełnieniem, nadającym muzyce zespołu oryginalny charakter, wyróżniający go na tle innych grup z kręgu electro/EBM. Z czasem jednak tempo muzyki na kolejnych płytach spowalniało, a nawet te szybsze numery nabierały cech bardziej synthpopowych. Marketingowo wymyślono termin "future pop", którego VNV miał być czołowym przedstawicielem. Ja również dałem się ponieść powabowi tego niezbyt precyzyjnego, a dzisiaj niemal zapomnianego określenia i obficie stosowałem go przed dwudziestu laty recenzując płyty m.in. Seabound, Angels and Agony, State of the Union a także muzykę czołowych wykonawców wywodzących się ze sceny electro/EBM, którzy na początku XXI wieku złagodzili brzmienie - Covenant, Apoptygma Berzerk, Assemblage 23. VNV szybko jednak zaczął odstawać nawet od kręgu "futurepopowego". Z muzyki zespołu coraz bardziej wylewało się morze patosu oraz hymnowość. Wtedy byłem bardzo krytyczny wobec tego zjawiska, ale dzisiaj to się zmieniło. Obecnie bardziej denerwuje mnie walący, pusty, technoidalny rytm, charakterystycznych dla wykonawców electro/EBM, który zwyczajnie wydaje mi się na dłuższą metę męczący oraz nudny. Z tego punktu widzenia zacząłem inaczej patrzeć na VNV Nation a ich muzyka jest mi dzisiaj znowu bliższa. Idealną równowagą patosu, melodii i rytmu była dla mnie płyta "Noire" (2018). "Electric Sun" (2023) też sprawdziła się dobrze, a jak jest w przypadku "Construct"?
W tym kotle, w którym miesza sie technoidalny bit, chóralne i orkiestrowe tła, przestrzenne klawisze tworzące klimat oraz naprzemienne tempa - wolne i szybkie - ważne jest, żeby czegoś nie dodać za dużo lub za mało. Jeśli będzie zbyt wiele wolnego, wleczącego się tempa, to nieuchronnie muzyka stanie się nużąca i nudna. Jeśli przez całą płytę będzie tylko walenie i jednostajny bit, to będzie równie nieciekawie. Znajdą sie fani takiego brzmienia, ale to będzie nisza. Żeby muzyka VNV dotarła do szerszego grona miłośników brzmień elektronicznych, musi być zachowana równowaga. Oczywiście same kompozycje muszą mieć też odpowiednią jakość, a melodie zwracać uwagę, przyciągać do siebie. Czy tak jest na płycie "Construct"? Nie jest źle, ale nawet ja uważam, że Harris trochę przedobrzył z wolnymi tempami i wlokącymi się kompozycjami. Choć mimo wszystko płyty słucha się całkiem przyjemnie, to korzystniej byłoby, gdyby niektóre kompozycje były krótsze. Np. kończący album utwór "Frontier I + II" wlecze się niemiłosiernie. Nagranie powstało z dwóch kompozycji, a może lepiej byłoby z jednej zwyczajnie zrezygnować? Maksymalnie dwu, trzyminutowa klamra w zupełności by wystarczyła i ładnie zamykała album, który rozpoczyna nieco ponad dwuminutowym "Hymn".
Po tym hymnowym początku mamy zwarty "The Spaces Between", który po kilkudziesięciu sekundach syntezatorowego plumpkania, nabiera żywszego tempa dzięki mechanicznemu, technoidalnemu rytmowi oraz pięknemu, przestrzennemu, rozmarzonemu motywowi syntezatorowemu, który później powraca w nagraniu. Bardzo dobry numer, który dzięki temu przestrzennemu motywowi syntezatorowemu, przenosi mnie niemal w czasy przełomu lat 70. i 80. i przypomina trochę Jean Michael Jarre'a a może wczesne OMD. W podobne rejony zaprowadza mnie utwór "Station 21", w którym również słychać w tle ładną melodię graną na syntezatorze. Następny numer pt. "By Your Side" to trzeci singiel, który zapowiadał album. Chwytliwy i dynamiczny utwór grany jest w szybkim tempie, choć bit nie jest tak natarczywy i technoidalny. Nadal powracają w nim przestrzenne, niemal orkiestrowe motywy syntezatorowe. "Nothing more" to numer pozbawiony bitu, fortepianowy z przestrzennymi samplami orkiestrowymi, do granic bólu pompatyczny i wzniosły. Na taką wersję VNV trzeba mieć nastrój, bo w przeciwnym razie można dojść do wniosku, że "za dużo cukru w tym cukrze". Ten nastrój kontynuuje na początku "Save Me", przez co jest niepotrzebnie rozwleczony. Dopiero w trzeciej minucie pojawiają się: stonowany rytm i soczysta partia grana na syntezatorze. Robi się ciekawie i w takim stanie pozostajemy do końca utworu. Następny "Close to Heaven" od początku ma w sobie dynamikę, która z czasam rozkręca się. Nie wiem tylko po co nagranie ciągnie się aż przez siedem minut? Spokojnie można byłoby je skrócić o dwie, trzy minuty. "Silence Speaks" to pierwszy singiel zapowiadający płytę. To poprawny numer oparty o techoidalny bit w szybszym tempie i w odpowiedniej długości. "On Other Oceans" również ma wyraźnie zaznaczony bit i wirujący motyw syntezatora, ale czemu trwa aż sześć minut? Numer podoba mi się, ale moim zdaniem zyskałby jeszcze na wartości, gdy go nieco przyciąć.
Mimo tych uwag płyty słucha się z przyjemnością i choć jest według mnie zbyt rozwleczona, to podoba mi się. Album nie przypadnie do gustu tym, którzy w muzyce VNV Nation szukają głównie bitu, szybkiego tempa i elementów mroczniejszych. Na płycie "Construct" Ronan Harris stawia bardziej na melodie i nastrój oraz przedstawia jaśniejszą wizję świata. Zobaczymy co przyniesie druga płyta pt. "Destruct", bo już sam tytuł sugeruje, że może być "mroczniej" i bardziej "destrukcyjnie". Wkrótce przekonamy się o tym a na razie dostaliśmy VNV Nation w pozytywnym tonie i choć "Construct" nie jest pozbawiony wad, to płyty słucha się przyjemnie. Nie ma tutaj żadnych wzlotów, ale otrzymaliśmy sporą dawkę optymistycznego electro-popu. Choć niektórzy będą twierdzić, że jest za słodko i cukierkowo, ja jestem mimo wszystko na "tak". [7.5/10]
Andrzej Korasiewicz
09.05.2025 r.