Fad Gadget - Fireside Favourites
1980 Mute Records
1. Pedestrian 3:22
2. State Of The Nation 3:45
3. Salt Lake City Sunday 2:12
4. Coitus Interruptus 4:20
5. Fireside Favourite 4:34
6. Newsreel 3:42
7. Insecticide 3:08
8. The Box 3:43
9. Arch Of The Aorta 6:54
Fad Gadget, aka Frank Tovey, to artysta znany dzisiaj chyba jedynie zagorzałym fanom Depeche Mode. To właśnie dzięki niemu w 1980 roku kariera Depeche Mode, jeszcze jako Composition Of Sound, została pchnięta do przodu. Fad Gadget, który wówczas był wschodzącą gwiazdą sceny syntezatorowej, zwrócił uwagę na Composition Of Sounds grający w klubie Bridgehouse i zachwycił się grupą. To właśnie Gadgetowi Composition Of Sound (Depeche Mode) spodobało się najpierw a Daniel Miller przekonał się do grupy chwilę później. Depeche Mode grał wtedy jako support przed Fadem Gadgetem. Wkrótce jednak role odwróciły się i to Depeche Mode został wielką gwiazdą Mute, synth-popu a później gwiazdą ogólnomainstreamową. Frank Tovey nagrał natomiast cztery płyty jako Fad Gadget, by w połowie lat 80. porzucić ten pseudonim a w latach 90. w ogóle karierę muzyczną. Gdy na początku XXI wieku zaplanował jej wznowienie i powrót jako Fad Gadget, w czym pomagali mu muzycy Depeche Mode zapraszając go do grania na swojej trasie w roli supportu, Frank Tovey zmarł nagle rok później na zawał serca w wieku zaledwie 45 lat. Tragiczna historia Franka Toveya powoduje, że dzisiaj jest artystą zapomnianym a przecież nagrał jako Fad Gadget kilka świetnych płyt, które powinny być pamiętane. Szczególnie przez sympatyków nowofalowej muzyki syntezatorowej.
"Fireside Favourites" nie jest szczytowym osiągnięciem artystycznym Gadgeta, ale zawiera bardzo stylową, mechaniczną muzykę nowofalowo-syntezatorową utrzymaną w podobnym duchu jak albumy Gary Numana "The Pleasure Principle" [czytaj recenzję >>] czy Johna Foxxa "Metamatic" [czytaj recenzję >>] różniąc się od nich jednak szczegółami. Sporo jest jednak podobieństw. Głos Toveya jest podobnie robotyczny i beznamiętny jak Numana czy Foxxa, a brzmienie uzyskane na płycie jest zimne, szorstkie i twarde. To nie jest "new romantic", ani przebojowy synth-pop w stylu "Dare" The Human League. W muzyce Fad Gadgeta czuć wręcz punkowego ducha, mimo że mamy do czynienia z brzmieniem wprost wywiedzonym z mechanicznej twórczości Kraftwerk. Gdzieniegdzie pobrzmiewają też nawiązania do industrialnych eksperymentów i czasami bliżej tej muzyce (np. "Arch Of The Aorta") do Cabaret Voltaire czy lżejszych kompozycji Throbbing Gristle, niż do "melodyjnego" synth-popu. Nic dziwnego, że płyta nie odniosła sukcesu komercyjnego i przeszła bez większego echa. Na szczęście Mute Records miało już nową gwiazdę - Depeche Mode - dzięki której Daniel Miller mógł wydawać również te mniej komercyjne płyty, jak kolejne albumy Fada Gadgeta.
Gary Numan był w 1980 roku gwiazdą pierwszej wielkości na scenie brytyjskiej, John Foxx był rozpoznawalny ze względu na swoje wcześniejsze zaangażowanie w Ultravox!, jednak Frank Tovey był postacią niemal całkowicie anonimową. Możliwe, że stałoby się inaczej, gdyby udało mu się wylansować hit podobny do "Cars". Jednak pierwszy singiel Toveya z 1979 roku pt. "Back to Nature" sukcesu Numana nie powtórzył.
Tovey był dwa lata starszy od Numana a eksperymentowanie z syntezatorami i dźwiękami elektronicznymi rozpoczął w podobnym czasie jak Numan. Wtedy stworzył właśnie utwór "Back to Nature", który wysłał Danielowi Millerowi. Miller dopiero co wydał swój pierwszy singiel pod pseudonimem The Normal [czytaj recenzję >>] , czym rozpoczął w praktyce działalność Mute Records. Millerowi spodobało się demo, które otrzymal od Toveya, dzięki czemu Frank Tovey został pierwszym artystą, który podpisał kontrakt płytowy z wytwórnią Millera. W 1979 roku nakładem Mute Records ukazał się singiel Fada Gadgeta pt. "Back to Nature". Wydawnictwo, które zawierało utwory "Back To Nature" i "The Box" było drugim w katalogu Mute Records. Mimo że singiel nie osiągnął wielkiego sukcesu komercyjnego, to jednak wzbudził zainteresowanie sympatyków nowych, futurystycznych brzmień. Utwór grany był m.in. przez Rusty Egana w klubie Blitz, w którym rodziła się właśnie moda nazwana później "new romantic".
Na "Fireside Favourites" nie ma pierwszego singla, ale znajdujemy tutaj twórczość utrzymaną w podobnym duchu. Muzyka jest raczej prosta i surowa. W tych bardziej przebojowych, jednostajnie rytmicznych i mocno syntezatorowych momentach ("Pedestrian") przypomina też trochę "Speak and Spell" Depeche Mode [czytaj recenzję >>] . Tovey odpowiada niemal w całości za muzykę, która jest zawarta na płycie. Nie tylko gra na syntezatorze i obsługuje automat perkusyjny, ale do wytwarzania dźwięków użytych na płycie korzysta z pomocy metalowego krzesła, popielniczki czy golarki elektrycznej. Nie dziwi więc industrialny posmak, jaki uzyskuje muzyka znajdująca się na płycie. Tovey jest też współproducentem albumu a pomagają mu: Eric Radcliffe, John Fryer i sam Daniel Miller. Radcliffe gra też na gitarze i basie, Daniel Miller wspiera Gadgeta w kilku utworach obsługując syntezator, sekwencer i perkusję elektroniczną. Jednym z nich jest nagranie pt. "Coitus Interruptus", które jest jednym z moich ulubionych na płycie. Jednostajny, powolny bit perkusyjny, jakby narastający intensywnością wprowadza w swoisty trans, który przełamuje różnorodnie intonowany śpiew Toveya. Powtarzana w formie refrenu fraza "Coitus Interruptus" jest mocna, brudna, ale na swój sposób chwytliwa. Warstwa liryczna nie jest jedna zbyt optymistyczna.
Tytułowy utwór brzmi jak syntezatorowe zawodzenia kataryniarza przyszłości. "Newsreel" to motoryczny, twardy bit automatu perkusyjnego, przełamany syntetyczno-industrialnymi hałasami i nosowym, mechanicznym wokalem Toveya. "Insecticide" to nagranie mroczne, depresyjne, z przetworzonym głosem Toveya i niepokojącymi pykaniami syntezatora oraz transowym, dosadnym, czasami przyśpieszającym bitem perkusyjnym. "The Box" to spokojnieszy utwór, który pierwotnie znalazł się na stronie B debiutanckiego singla "Back to Nature". Całość kończy wspomniany już, nieco industrialny "Arch Of The Aorta".
"Fireside Favourites" spodoba się tym, którzy lubią ciemniejszą stronę świata synth-popu, będącego często na granicy z industrialnymi eksperymentami i osadzonego w niemal punkowym brudzie. Muzyka, która jest na płycie nadal jednak pozostaje prostą konsekwencją stworzenia przez Kraftwerk nowej muzyki elektronicznej, bez której nie byłoby prawdopodobnie ani Fada Gadgeta, ani Gary Numana, ani Ultravox, ani The Normal, Daniela Millera i Mute Records. [8/10]
Andrzej Korasiewicz
04.09.2024 r.